RT @aldehyd10: Nie wiem kim trzeba być, żeby mieć potrzebę dowalania zrozpaczonej matce, która straciła dziecko. To jest tak podłe i nieludzkie, że brak parlamentarnych słów na określenie takich zachowań. Co trzeba mieć w głowie i w sercu, żeby czerpać satysfakcję z takiej nikczemności 05 Apr 2023 10:45:18
Chyłka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Nowa sprawa będzie dla niej doskonałą okazją, by udowodnić, że na sali sądowej nie ma sobie równych. Czy uda jej się doprowadzić do uniewinnienia działacza opozycji skazanego za brutalne morderstwa? Premiera piątego sezonu produkcji Player Original już 30 listopada w Playerze. Joanna Chyłka po raz kolejny zostaje uwikłana w niezwykle skomplikowaną i nieoczywistą sprawę. Ksiądz Mieleszko namawia prawniczkę do podjęcia się obrony Tesarewicza – opozycjonisty skazanego przed laty za morderstwo czwórki dzieci. Śledztwo jest już od dawna zamknięte, a skazany odsiaduje wyrok w więzieniu. Mieleszko jest jednak pewny, że sprawca nie został ujęty, a za kratami przebywa niewinny człowiek. Czy Chyłka po raz kolejny podejmie wyzwanie? Sprawa okaże się znacznie bardziej niebezpieczna niż mogłoby się wydawać. W obsadzie ponownie znaleźli się Magdalena Cielecka (Joanna Chyłka), Filip Pławiak (Kordian „Zordon” Oryński), Jakub Gierszał (Piotr Langer junior), Piotr Żurawski („Kormak”), Ireneusz Czop (Szczerbiński), Szymon Bobrowski (Artur Żelazny), Jacek Koman (Harry McVay), Szymon Piotr Warszawski (Paderborn), Cezary Pazura (Feliks), Marcin Bosak (Rejchert), Olgierd Łukaszewicz (Siwowłosy), Artur Żmijewski (Piotr Langer senior). W piątym sezonie dołączą do nich między innymi: Jan Englert, Adam Ferency, Ewa Wencel, Małgorzata Potocka, Witold Dębicki, Paweł Kos, Jacek Mikołajczak, Maja Pankiewicz.
Książki Społeczność Ogłoszenia Zaloguj się Książki Umorzenie Remigiusz Mróz /10 Ocena na 10 możliwych Na podstawie 84 ocen kanapowiczów Popraw tę książkę | Dodaj inne wydanie /10 Ocena na 10 możliwych Na podstawie 84 ocen kanapowiczów Opis Idealna rodzina. Szczęśliwe małżeństwo, kochająca żona i oddany mąż, dla którego dwójka dzieci jest całym światem. Wydawało się, że nic nie zakłóci idylli, którą cieszyli się Skalscy. Do czasu. Pewnej nocy sąsiedzi słyszą krzyki dochodzące z domu, a kiedy policjanci zjawiają się na miejscu, odnajdują bestialsko zamordowanych matkę z dziećmi. Jedyny trop wiedzie do głowy rodziny, mimo że mężczyzna nigdy nie podniósł ręki na zabił? Co takiego sprawiło, że z idealnego męża zmienił się w potwora?Joanna Chyłka ma świadomość, że ze względu na stan zdrowia, każda sprawa może okazać się tą ostatnią. Decyduje się bronić oskarżonego, mimo że ten od razu przyznaje się do popełnienia okrutnej zbrodni. Sprawa wydaje się z góry przegrana, gdyby nie jeden, istotny fakt – sprawca ma żelazne alibi, które przeczy jego winie. Sam jednak twierdzi, że zostało ono sfabrykowane. Data wydania: 2019-03-13 ISBN: 978-83-7976-183-8, 9788379761838 Wydawnictwo: Czwarta Strona Cykl: Joanna Chyłka, tom 9 Stron: 448 dodana przez: mrbiggles Autor Remigiusz Mróz Urodzony 15 stycznia 1987 roku w Polsce (Opole) Polski prawnik i pisarz, autor powieści oraz cyklu publicystycznego „Kurs pisania”, laureat Nagrody Czytelników Wielkiego Kalibru z 2016 roku za powieść pt. Kasacja. W 2017 roku ujawnił się jako Ove Løgmansbø, autor kolejnych trzech powieści. Wszystkie książki Remigiusz Mróz Gdzie kupić Księgarnie internetowe Sprawdzam dostępność... Ogłoszenia Dodaj ogłoszenie 2 osoby szukają tej książki Moja Biblioteczka Już przeczytana? Jak ją oceniasz? Recenzje Przewidywalna Chyłka? Absurd! To już dziewiąte spotkanie z nietuzinkową Panią Mecenas. Mróz wyrzuca z prędkością karabinu maszynowego, kolejne epizody z życia swojej, już kultowej, bohaterki. I tak jak rysują nam się dwa, bardzo wyraźne obozy jeżeli chodzi o samego autora, tak i postaci z jego powieści wywołują równie skrajne emocje. Chyłkę, albo się kocha, albo porzuca w poło... Recenzja książki Umorzenie "Umorzenie" Remigiusz Mróz Nr 7 w Maratonie Marcowym należy do.... Remigiusza Mroza. Tak, skończyłam właśnie czytać "Umorzenie". Z uwagi,że książka jest świeżo po premierze, nie zdradzę zbytnio treści 🙂😊 Powiem tak WOW. Zakończenie jak przystało na Pana Remigiusza- zaskakujące. Ale do tego chyba się już każdy przyzwyczaił. Chociaż do TAKIEGO zakończenia przyzwyczaić się ni... Recenzja książki Umorzenie To już moje dziewiąte spotkanie z Joanną Chyłką i Kordianem Oryńskiem, a ja z każdym kolejnym tomem mam ochotę na więcej. Joanna to doświadczona prawniczka, twarda i pewna siebie kobieta, która w życiu nie przebiera w słowach, nie boi się odważnych decyzji i mocno stąpa po ziemi. Zordon, to facet który mimo młodego wieku zdążył nabyć wiele doświad... Recenzja książki Umorzenie Remigiusz Mróz zaserwował nam ciekawą, dobrze zaplanowana intrygę i klarownie przedstawioną fabułę. Niestety, nie wszystko jest tak kolorowe. W kilku miejscach autor pozwolił sobie na rażące i odbiegające od realiów otaczającego nas życia rozwiązania np. ukrywanie między prokuratorami jednej jednostki organizacyjnej ważnych i kluczowych dowodów w ... Recenzja książki Umorzenie Moja opinia o książce Opinie Przeczytane Polscy autorzy 2021 2021 Ta książka je inna niż dotychczasowe z cyklu o Chyłce i Zordonie. Chyłka straciła pazur. Dialogi z jej udziałem nie są już takie kąśliwe i cięte. Chwilami są nawet żenujące lub żałosne. Kładę to na karb choroby Chyłki, która to bohaterka przed wszystkimi ukrywa. Mam wrażenie, że ta książka jest bardziej osobista i zawiera więcej elementów obyczajowych niż dotychczas. Na początku mnie nie wciągnęła, zastanawiałam się co też Joanna chce osiągnąć swoim postępowaniem, swoją butą i nieprzystępnością. Ale takiego zakończenia się nie spodziewałam. Z przyjemnością zatem zamówiłam kolejną część cyklu. × 20 | link | Przeczytane To już dziewiąta część o adwokatce Joannie Chyłce i Jej aplikancie Kordianie Chyłka w Chyłce! Po przeczytaniu poprzedniej części miałam wrażenie, że czytam opowieść o Forście, a nie prawniczce. Ogarnęło mnie ogromne przerażenie, iż to już koniec z porządną "prawniczą" serią o świetnych tekstach, a Mróz wprowadza nas w świat pomiędzy SF a rzeczywistością. Jednak podczas lektury "Umorzenia" odzyskałam pełna świetnych tekstów, ciekawostek i mega zaskakujących zwrotów akcji. Wszystko pięknie, gdyby nie zakończenie. Nie podobało mi się, a jeszcze bardziej nie podobało mi się posłowie, w której autor sugeruje, że napisze jeszcze kilka części serii. Uwielbiam wszystkie książki o Joannie, jednak uważam, że takie zakończenie miało miejsce to kolejna powinna być już ostatnią częścią. Po co bardziej męczyć bohaterkę? Co za dużo to już kicz. × 4 | link | Przeczytane Wydawnictwo Czwarta Strona Moja biblioteczka Jak to możliwe, że w idealnej rodzinie dochodzi do tragedii? Brak jakichkolwiek śladów, wszystko zadziało się w domowym zaciszu bez świadków. Jedyne oskarżenie pada na męża. Są niepodważalne dowody na to, że to właśnie przykladny mąż zamordował swoją żonę i dwójkę dzieci.. Jednak mimo oczywistego oskarżenia mężczyzny nasza Joanna Chyłka decyduje się bronić oskarżonego. Ze względu na swój stan zdrowia Joanna podejmuje się tej sprawy, z myślą, że może to być jej ostatni proces. Mimo, że sprawa wydaje się od razu spalona na panewce, mecenas twierdzi, iż mężczyzna ma żelazne alibi. Trudno sprawa której się podejmuje, dodaje fakt, gdzie mężczyzna przyznaje się do winy.. Dziewiąty tom. Jestem tak wciągnięta w serię że gorzej być nie mogło. Mam nadzieję, że przygoda naszych bohaterów się tak po prostu nie skończy i będzie trwać z nowymi nieobliczalnymi sprawami. Po prostu historia Chyłki i Orynskiego nie może się od tak skończyć. Uwielbiam te książki i kiedy dorwę kolejny tom, a nie wiem co będzie się tam działo (nie czytam spoilerow, bo nie chce sobie zabierać przyjemności z czytania i bycia zaskakiwaną) więc mam nadzieję, że będzie i nawet jedenasty tom × 2 | link | Przeczytane Posiadam Chyłka jest dla mnie tym, czym dla Niej tequila... Ona nie przestanie pić dopóki nie dobije do końca butelki... tak samo jest ze mną, nie przestanę czytać, dopóki nie dobiję do ostatniej strony...Autorze.. skąd Ty czerpiesz pomysły ?Moi drodzy, fani Chyłki i Zordona doskonale wiedzą, że tutaj nic nie jest ani łatwe, ani zrozumiałe.. tutaj cios idzie za ciosem...Tym razem prawnicy podejmują się obrony mężczyzny, oskarżonego o bestialskie zamordowanie żony i dzieci. Co gorsza, oskarżony przyznaje się do winy, a kolejnym zaskakującym faktem jest to, że posiada On mocne alibi..Gdzie zatem znajduje się prawda? jak zawsze to barkach Chyłki spoczywa dojście do prawdy, a Jej stan zdrowia niestety nie ułatwia wątku bohaterów z innych książek to bardzo duże ryzyko, ale na szczęście wszystko poprowadzone tak przejrzyście, że nawet osoby nie czytające innych książek autora, doskonale poradzą sobie z tą tu dużo mówić, uwielbiam Chyłkę i nigdy nie mam Jej dość :)Polecam × 2 | link | Przeczytane 9 Tom o losach Chyłki i Zordona ale tym razem pojawi się również Tesa, którą znamy z innej książki nie zdziwi fakt, że nasza ulubiona główna bohaterka znowu bierze na siebie sprawę której nie podjąłby się nikt inny. Choroba, którą ukrywa przed wszystkimi jest dla niej dodatkowym kopem dzięki któremu postanawia iść po trupach do celu, póki jeszcze ma na to czas...Trzecim ulubieńcem serii jest Kormak lecz tym razem to nie On stanie się największym sojusznikiem i podporą dla Kordiana ale siostra Chyłki, Magdalena. × 2 | link | Przeczytane Zdecydowanie lepsza cześć od poprzedniej. Zakończenie wbiło mnie w fotel. × 2 | link | Przeczytane Którzy znów mają kłopoty, i to większe niż się stanowi dziewiąty tom z cyklu o piekielnie inteligentnej pani mecenas, która trzęsie całym wymiarem sprawiedliwości. Kolejna znakomita część przygód najsłynniejszego prawniczego sprawy sprzed lat i starzy przyjaciele. Bohaterka ukrywa przed Kordianem faktyczny stan swojego zdrowia, podejmuje się obrony człowieka oskarżonego o zamordowanie z zimną krwią żony i rodzina. Szczęśliwe małżeństwo, kochająca żona i oddany mąż. dla którego dwoje dzieci jest całym światem. Wydawało się, że nic nie zakłóci idylli, którą cieszyli się Skalscy. Do czasu. Pewnej nocy sąsiedzi słyszą krzyki dochodzące z domu, a kiedy policjanci zjawiają się na miejscu, odnajdują bestialsko zamordowaną matę i jej dzieci. Jedyny trop wiedzie do głowy rodziny, mimo że mężczyzna nigdy nie podniósł ręki na Joanną Chyłką niełatwe zadanie, musi dokonać rzeczy niemal niemożliwej. Ale to nie pierwszy raz, kiedy podejmuje się takiego wyzwania. Tym bardziej, iż oskarżony przyznaje się do zarzucanych mu czynów....Dlaczego zabił? Co takiego sprawiło, że z idealnego męża zmienił się w potwora?Remigiusz Mróz kolejny raz podejmuje temat ważny społecznie, a mianowicie chodzi o zespół stresu pouraz... × 1 | link | Przeczytane Posiadam Wyzwanie LC 2019 Remigiusz Mróz przyzwyczaił nas do kilku książek rocznie. Śmiało można powiedzieć, że pisze wręcz taśmowo. Jednak dla wielbicieli jego talentu i osób lubiących wypoczywać przy niewymagającej lekturze to wystarczy. Osobiście jestem przyzwyczajona do wzlotów i upadków serii o Chyłce i "Umorzeniu" autor serwuje nam historię potwora- człowieka, który zamordował swoją rodzinę. Czy to psychopata, a może niewinny człowiek? Czy zbrodnię popełnił ktoś inny, a może oskarżony był manipulowany lub odezwała się trauma wojenna? Tego dowiadujemy się na kolejnych stronach wstępie brakowało mi informacji, że spotkamy tu bohaterów z innej powieści Mroza- "Hasthagu". Ja tej pozycji nie czytałam, a pewnie sięgnęłabym po nią przed "Umorzeniem", gdyż jest ona na mojej liście do przeczytania. Troszkę nie fair wobec czytelnika jest nieinformowanie go o tak ważnej rzeczy jak spojlery z innej historii. Ale czekasz na porządny kryminał zawiedziesz się. Cała historia to wątek poboczny wobec problemów głównej bohaterki. Nieco zawiodło mnie zrobienie z tej serii obyczajówki. Nie za to pokochałam autora i jego bohaterów. Sprawy, które rozwiązywali były atutem całej serii. Tu zaś to dodatek. Czy czekam na więcej? Pewnie tak, bo jestem wierna serii. A autor dał nam wyraźny znak, że kolejne części przed nami. Oby wrócił do formy z pierwszego tomu. × 1 | link | Przeczytane W kolejnym, dziewiątym już tomie przygód Chyłki i Zordona, Remigiusz Mróz zaserwował swoim czytelnikom masę emocji. Ci, którzy przywykli do rosnącego napięcia, zawiłych zagadek i zaskakującego finiszu (który za razem ma sens!) będą zaspokojeni!Jak zawsze powieści towarzyszyło poruszenie wielu ważnych tematów. Tym razem były to m. in.: wojna na Bałkanach, informacje dotyczące spółek komandytowych oraz agorafobia. W kontekście tego ostatniego bardzo spodobało mi się nawiązanie do hikikomori (japoński termin, określający odizolowanie się osoby od życia społecznego), które w Polsce stało się popularne również za sprawą piosenki Tamagotchi od Quebonafide w roku 2018 (książka również została napisana w tymże roku).Fani prawniczego duetu w Umorzeniu przeżyją prawdziwy emocjonalny rollercoaster, który zakończy się… Nieco inaczej, niż w poprzednich po lekturze cierpiałam na niedobór Kormaka – było go niewiele, ale jego relacja z Oryńskim została przedstawiona cudownie i realistycznie. Oby tak dalej! × 1 | link | Przeczytane 2019 E-book Tak, jak na początku byłam zachwycona serią o Chyłce, tak jak uwielbiałam jej cięte riposty i sposób bycia, tak teraz widzę, że autor zupełnie stracił pomysł na główną bohaterkę. Jej odzywki są infantylne, dialogi między Joanną a Zordonem niczym z Harlequina, i to najgorszego sortu, a do tego autor straszy, że to jeszcze nie koniec!Panie Mróz, trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść! × 1 | link | Przeczytane Kolejna rewelacyjna powieść z cyklu o Chyłce i Zordonie. Niewiarygodna i zaskakująca, wciągająca i irytująca, fascynująca. Trudno określić, co tak działa, ale przykuła mnie do fotela. Chyłka powala swoim zachowaniem, zakończenie... panie Mróz,do Anielki ciężkiej, co pan robi tym swoim bohaterom i nam, czytelnikom. Czekam na ciąg dalszy, bo... co teraz? × 1 | link | Przeczytane Kryminał/ thriller- przeczytane Wydawnictwo Czwarta Strona Przeczytane w 2019 Ehh... sentyment do Chyłki wziął górę i sięgnęłam po kolejna cześć. Fabuła nie powala, mało się dzieje. Przez całą książkę pełno nieodpowiedzeń, aluzji itp. a koniec wcale nie był jakiś wow gdy w końcu zaczęto mówić z sensem o wszystkim. × 1 | link | Przeczytane Mocny początek i właściwie trzyma w napięciu do samego końca × 1 | link | Przeczytane 2019 Kupić Uwielbiam Chyłkę i Zordona :) | link | Zaloguj się aby zobaczyć więcej Cytaty z książki “Dzień, w którym umrzesz, zacznie się tak samo jak każdy inny.” “ Przyznanie się do winy jest królową dowodów.” “Trzeba być sprawiedliwym, choć sprawiedliwości nikt nie chwali.” “Wiesz jak nazywają sie swiadkowie Jehowy po japońsku? (...) Ding Dong” Pozostałe książki z cyklu KasacjaRemigiusz Mróz Wydanie kieszonkowe. Syn biznesmena zostaje oskarżony o zabicie dwóch osób. Sprawa wydaje się oczy... ZaginięcieRemigiusz Mróz Trzyletnia dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych rodziców. Alarm przez całą noc... RewizjaRemigiusz Mróz Szary człowiek kontra wielka korporacja. Dyskryminacja kontra tolerancja. Chyłka kontra Oryński. Żon... ImmunitetRemigiusz Mróz Najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego zostaje publicznie oskarżony o zabójstwo czło... InwigilacjaRemigiusz Mróz Chłopak, który zaginął kilkanaście lat temu na wakacjach w Egipcie, odnajduje się na jednym z warsza... OskarżenieRemigiusz Mróz Od serii brutalnych morderstw pod Warszawą minęły cztery lata. Sprawcę ujęto, skazano, a potem osadz... O nas Kontakt PomocPolityka prywatności Regulamin © 2022
Media. Three-year-old Nikola Szlezyngier disappears in unexplained circumstances and her parents Angelika and Dawid are the main suspects. Angelika contacts an old friend Joanna Chylka, a brilliant, cynical and successful lawyer to help. With her new apprentice Kordian, Joanna will try to bring the case to a happy close.
Czym jest upadłość konsumencka?Upadłość konsumencka to postępowanie sądowe, którego celem jest oddłużenie dłużnika i jednocześnie zaspokojenie wierzycieli. W toku postępowania może mieć miejsce umorzenie części lub całości długu upadłego, lub przeprowadzenie windykacji, czyli odzyskania należności poprzez sprzedaż majątku dłużnika. Postępowanie to ma również na celu ustalenie, jakim wierzycielom, w jakiej wysokości oraz w jakich terminach dłużnik będzie zobowiązany spłacać wspomnieć o tym, że Prawo upadłościowe gwarantuje zachowanie majątku ruchomego niezbędnego w życiu codziennym po ogłoszeniu upadłości. Ile razy można ogłosić upadłość konsumencką? Upadłość można ogłosić więcej niż jeden raz, ale nie może to nastąpić wcześniej niż 10 lat od ogłoszenia poprzedniej upadłości. Kiedy ogłosić upadłość konsumencką?Aby ogłosić upadłość konsumencką, konieczne jest spełnienie dwóch warunków. Mianowicie upadłość może ogłosić wyłącznie osoba fizyczna będąca konsumentem. Osoba ta musi być również niewypłacalna, co oznacza, że utraciła ona zdolność do spłaty zobowiązań, jeżeli opóźnienie w realizacji tych zobowiązań przekracza 3 miesiące. Czy można samemu ogłosić upadłość konsumencką? Upadłość można oczywiście ogłosić samodzielnie, niemniej jednak postępowanie toczy się bez udziału wnioskodawcy, w związku z czym bardzo istotne jest odpowiednie przygotowanie i skompletowanie dokumentów oraz dowodów w sprawie. Wobec tego warto, by postępowanie o upadłość konsumencką było przeprowadzane z pomocą wyspecjalizowanej kancelarii. Jak ogłosić upadłość konsumencką?W celu ogłoszenia upadłości należy złożyć właściwy wniosek znajdujący się na stronie w sądzie upadłościowym właściwym dla miejsca zamieszkania upadłego. Jednocześnie należy uiścić opłatę sądową od wniosku, a dowód jej uregulowania trzeba dołączyć do dokumentów. We wniosku powinny znaleźć się informacje, takie jak:dane sądu,dane wnioskodawcy,wykaz majątku wraz z szacunkową wyceną jego składników,spis wierzycieli, wysokość zadłużenia i termin zapłaty,spis wierzytelności spornych, informacje o osiąganych dochodach,Wniosek o upadłość konsumencką należy również odpowiednio uzasadnić, ponieważ od tego zależy, jaki plan spłaty ustali sąd. We wniosku należy szczegółowo opisać sytuację materialną i okoliczności, które miały wpływ na zaciągnięcie zobowiązań i niemożność ich spłacenia. Do wniosku należy dołączyć dokumenty potwierdzające niewypłacalność, np. nakazy zapłaty wraz z klauzulą wypłacalności, czy umowy o kredyt/pożyczkę. Na tym etapie warto skorzystać z pomocy prawnika, bowiem odpowiednie wypełnienie wniosku i jego uzasadnienie będzie miało znaczący wpływ na decyzję sądu. Ile kosztuje wniosek o upadłość konsumencką?Opłata sądowa od wniosku za ogłoszenie upadłości konsumenckiej wynosi 30 zł i pobierana jest jednorazowo. W rzeczywistości jednak opłata za wniosek to jedynie jeden z wielu kosztów, z jakimi musi liczyć się jest także zobowiązany do pokrycia kosztów postępowania prowadzonego po ogłoszeniu upadłości konsumenckiej. Mowa tu o wynagrodzeniu syndyka, którego wysokość zależna będzie od ilości wierzycieli, wysokości masy upadłości oraz nakładu pracy syndyka. Ustawa określa minimalną i maksymalną kwotę wynagrodzenia syndyka, która wynosi od ¼ do dwukrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w 4 kwartale roku poprzedniego, ogłoszonego przez Prezesa kosztów postępowania w sprawie upadłości osoby fizycznej należy także doliczyć wsparcie prawnika, jeżeli zdecydujemy się na pomoc kancelarii. Koszt reprezentacji prawnej zawsze ustalany jest indywidualnie i zależny jest od stopnia skomplikowania sprawy. Szacuje się, że koszt pomocy prawnej w sprawie o upadłość może wynosić od 4 tys. zł do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Czy można ogłosić upadłość konsumencką bez majątku? Dłużnik ma wyłącznie obowiązek pokrycia kosztów za wniosek. Reszta kosztów nie jest pokrywana z góry. Sąd przyznaje wówczas zaliczkę na koszty od Skarbu Państwa, której spłata zostanie uwzględniona w planie spłaty wierzycieli lub umorzona przez sąd w wyjątkowych sytuacjach. Brak majątku nie jest więc przeszkodą dla ogłoszenia upadłości konsumenckiej. Ile trwa proces upadłości konsumenckiej?Nie da się jednoznacznie stwierdzić, ile trwa proces upadłości konsumenckiej. Przepisy nie określają czasu trwania postępowania, ponieważ zależne będzie to od indywidualnej sytuacji dłużnika. Na rozpoznanie wniosku o upadłość konsumencką przyjmuje się, że sąd ma 2 miesiące. Czas ten może być zarówno krótszy, jak i może ulec wydłużeniu, w zależności od tego, ile spraw toczy się w danej instytucji. Kolejnym etapem upadłości konsumenckiej jest właściwe postępowanie upadłościowe, podczas którego ustala się skład i wartość majątku dłużnika, sporządza się listę wierzytelności i sprzedaje się majątek upadłego. Etap ten może trwać nawet kilka lat. Jeżeli natomiast dłużnik nie ma żadnego majątku, wówczas proces ten ulega przyspieszeniu. Kolejnym etapem jest ustalenie planu spłaty wierzycieli przez sąd. Spłata może być rozpisana na 12, 24 lub 36 miesiące. Jeżeli zaś sąd uzna, że dłużnik jest niezdolny do spłaty wierzycieli, wtedy zakończy postępowanie, umarzając długi bez sporządzania planu się więc, że cały proces upadłościowy może trwać od 5 do nawet 10 lat, w zależności od stopnia skomplikowania sprawy oraz ilości nie można ogłosić upadłości konsumenckiej?Upadłość konsumencka nie może być jednak ogłoszona we wszystkich przypadkach, w których konsumenci mają trudności ze spłatą zobowiązań finansowych. Upadłości konsumenckiej nie można ogłosić, gdy:dłużnik jest wypłacalny,majątek dłużnika przewyższa wartość długu,dłużnik prowadzi działalność gospodarczą,dłużnik w ciągu ostatnich 10 lat złożył wniosek o upadłość konsumencką i została ona ogłoszona,dłużnik jest akcjonariuszem lub komandytariuszem odpowiadającym dodatkowo za długi spółki. Sąd może również odrzucić wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, w sytuacji, kiedy upadły samodzielnie i celowo doprowadził do swojej jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze plan spłaty w upadłości konsumenckiej może być zasądzony na 84 miesiące maksymalnie, niech autor poczyta trochę na ten temat a nie ludzi wprowadza w błądDlaczego komentarze są usuwane?Haha widzę że już się przygotowuje społeczeństwo na najgorsze Tłumaczenia w kontekście hasła "Straciła dziecko" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Nie byłaś jedyną, która straciła dziecko. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Z punktu widzenia psychologa nie ma to najmniejszego znaczenia, na jakim etapie ktoś traci ciążę. Tylko w taki schemat myślenia wpadamy, że jakby to było później, byłoby gorzej - mówi Joanna Piątek-Perlak, psycholog okołoporodowy. ks. Krzysztof Porosło: Pracuje pani w szpitalu. Joanna Piątek-Perlak: Tak. W szpitalu i we własnym gabinecie – to są dwa moje miejsca pracy. W szpitalu na oddziale neonatologicznym. To jest ośrodek o trzecim stopniu referencyjności. Czyli do nas trafiają noworodki w najpoważniejszym stanie. Skrajne wcześniaki, dzieci bardzo ciężko chore. I na Śląsku jesteśmy jednym z największych szpitali, które leczą takie dzieci. Tam też dzieci umierają. I to pewnie dość często. Dość często. Chociaż mamy takie stwierdzenie, że dzieci do nieba idą trójkami – i to się niestety sprawdza. Gdy odchodzi jedno dziecko, wiemy, że nie chce być samotne, i zazwyczaj w ciągu kilku dni odchodzą kolejne. I to tak rzeczywiście jest, zadziwiające, ale to prawda. Dlaczego zdecydowała się pani na taką specjalizację? Temat odejścia dziecka jest bardzo trudny i chyba mało kto chce go podejmować w pracy. I ksiądz go podejmuje. W 2013 roku byłam w ciąży. Ciąży zdrowej. Do połowy ciąży wszystko przebiegało książkowo. A później zaczęło się dziać coś bardzo złego. Moja ciąża przestała się rozwijać, córka nie rosła. Okazało się, że mam nadciśnienie indukowane ciążą, chorobę, która może doprowadzić albo do śmierci matki, albo do śmierci dziecka. Lekarze walczą tak naprawdę o życie dwóch osób. Zuzia urodziła się jako skrajny wcześniak, w dwudziestym ósmym tygodniu, ważąc bardzo malutko, bo tylko pięćset gramów. Przebywała na OIOM-ie, na którym w tym momencie pracuję, zmarła po pięciu tygodniach. W trakcie tych doświadczeń – i ciąży, i pobytu na oddziale, a następnie żałoby po córce – poczułam to wszystko, co przechodzą wszyscy rodzice w podobnej sytuacji. Będąc na oddziałach, widziałam ogromną samotność ludzi, ogromny wstrząs, jakiego doświadczają, bezduszność systemu. OIOM jest niedostępny tak naprawdę dla rodziców. Tak, OIOM, na którym walczy się o życie, to jest coś strasznego. A OIOM dzieci, gdzie rodzice mogą tylko na chwilę podejść do inkubatora, jest nie do opisania. To jest nie do przeżycia. A ja – jako psycholog – siedzę na kanapie, przeżywam swoją własną tragedię i przeżywam odchodzenie własnej córki, a przy okazji widzę to wszystko. To jest mniej więcej początek tej historii. Bo potem przeszłam przez swoją żałobę. Widziałam też, jak system nie pomaga tak naprawdę nikomu. Spodziewałam się kolejnego dziecka, synka Tadeusza. I wtedy już wiedziałam, co chcę robić, bo pod sam koniec mojej ciąży na oddział, na którym miałam rodzić, przyszła dziewczyna do martwego porodu w trzydziestym ósmym tygodniu. Słyszałam jej płacz, jej histerię. Za ścianą w zasadzie. Walczyłam z sobą: iść czy nie iść, porozmawiać z nią? Poszłam. Do tej pory mamy kontakt. Jej córeczka to była Kalinka. Od tego się zaczęło. Nabrałam przekonania, że umiem to robić – umiem rozmawiać o śmierci. Wiem jak, bo byłam po drugiej stronie. Zajmowałam się Tadkiem i po kilku miesiącach stwierdziłam, że czas najwyższy coś zrobić. Zaczęłam od jednego pana doktora ginekologa, któremu tłukłam do głowy, jakie to jest ważne i trudne. Potem zwróciłam się do pani ordynator na oddziale, na którym była moja córka. I tak historia zatoczyła koło, wróciłam na oddział, na którym lekarze walczyli o życie mojej Zuzi. Mam poczucie, że robię coś, co jest ważne. Po prostu. Wiem, że to jest ważne. Wiem. Mnie nikt nie odmówi. Czasem dochodzi do sporów pomiędzy mną a lekarzami, bo mówią coś, czego mówić nie powinni, albo są zbyt brutalni. Jestem rzeczniczką rodziców. I takie mam poczucie, że moja żałoba nie tylko się zamknęła, ale wręcz się domknęła robieniem czegoś ważnego. I zawsze sobie i wszystkim rodzicom powtarzam, że śmierć dziecka jest zła, jest niesprawiedliwa. Dziecko nigdy nie powinno umierać. Nikomu nie powinno się to zdarzyć. Ale jak się zdarza, to albo zostaniemy przy tym, że to jest złe i niesprawiedliwe, albo przekujemy zło w coś dobrego. I ja dostałam coś dobrego. Tak po prostu. Zresztą to nie jest tylko moja misja. Ona jest nasza wspólna, moja i Zuzi. Dlatego to robię. Mówię to ze wzruszeniem, chociaż minęło siedem lat. Gdyby ta rozmowa odbywała się pół roku po śmierci córeczki, nie byłabym w stanie wydusić słowa, zalewałabym się łzami w spazmach szlochu. Po siedmiu latach mówię, i to też zresztą powtarzam wszystkim rodzicom: to nie jest tak, że my zapomnimy. Nauczymy się z tym żyć, nauczymy się o tym mówić. Ale to zawsze zakłuje – niemożliwe, żeby nie zakłuło. Nadzieja przychodzi z czasem. Kiedy przychodzą do mnie do gabinetu pacjenci i są totalnie rozsypani, szlochają, nie potrafią rozmawiać, to zawsze mówię, że na początku płaczemy. Czasem płaczę z nimi, bo się też z nimi wzruszam. I zawsze im mówię, że jeszcze się kiedyś uśmiechną. Gdy będziemy rozmawiać ze sobą po kilku miesiącach, czasem po roku, to nawet powitamy się z uśmiechem. I będziemy umieli rozmawiać na ten trudny temat, ale będzie nam lżej. To taka ważna droga. To rzeczywiście coś wyjątkowego, żeby przejść z etapu swojego własnego dramatu utraty dziecka i z żałoby, która z tego wynika, od własnych łez, do etapu pomagania innym. Do słuchania tych historii, które za każdym razem uruchamiają własne wspomnienia. Chyba nie da się tego uniknąć… Nie, to tak nie działa. Niektórzy myślą, że ja za każdym razem przypominam sobie swoją Zuzię i swoją stratę. Absolutnie nie. Za każdym razem, kiedy rozmawiam z jakimś człowiekiem, to widzę człowieka pogrążonego w cierpieniu. I zastanawiam się, co ja mogę dla niego zrobić. Zastanawiam się, czego potrzebuje, a wiem, o co może bać się zapytać. Chociażby o etap pożegnania z dzieckiem. Rodzic nie wie, że może się z dzieckiem pożegnać. Czy może dotknąć, czy może je przytulić. Jest w totalnym szoku. To naszą rolą – osób, które towarzyszą przy tej stracie, towarzyszą przy pożegnaniu – jest powiedzieć: „Możesz, nie bój się. Połóż rękę, pogłaszcz po główce”. Osoba, która właśnie straciła dziecko, jest w szoku, ma pustkę w głowie. Jeżeli w ogóle nie damy jej szansy na pożegnanie, nie zapytamy się, czy tego chce, i nie zasugerujemy, że może to zrobić, to ona przyjdzie kiedyś do takiego psychologa jak ja albo do jakiegokolwiek innego, zapuka i powie: „Co ze mnie za matka? Ja się nie pożegnałam, ja nie spojrzałam, ja nie dotknęłam”. I to jest właśnie moja rola. Pomóc. Moi rodzice siedzieli na korytarzu, gdy towarzyszyłam umierającej córce. Nie wiedziałam, że mogę zapytać lekarza, czy babcia i dziadek mogą wejść. Byłam tak przerażona i tak się trzęsłam, że nie wiedziałam nic. Nie miałam pojęcia, że mogę wziąć córeczkę na ręce. Więc teraz zawsze pytam. O babcię, o dziadka, czy są, czy chcieliby wejść. Wprowadzam ich, pozwalam im się wszystkim pożegnać. Gdy mam cierpiącą kobietę, to pytam ją, czy nie chciałaby wziąć dziecka na ręce. Mnie o to nikt nie zapytał. W większości przypadków jest tak, że rodzice tego wszystkiego chcą, tylko nie wiedzą, że mogą o to zapytać. A w tym czasie, kiedy pani przeżywała swoją stratę, był ktoś, kto pani pomógł, czy została pani z tym wszystkim sama? Zostaliśmy sami, mąż i ja, i wzajemnie się wspieraliśmy. Nie chciałabym teraz źle mówić o swoich bliskich, bo nas wspierali, jak potrafili, ale przecież nikt nie wie, jak w takiej sytuacji pomóc. Mąż jest psychologiem. Nie wiem, na ile pomogło nam wykształcenie. Mąż próbował dla mnie znaleźć psychologa, ale ja wtedy nie chciałam takiej pomocy. Chociaż sama pani jest psychologiem. To prawda. W sumie nie wiem dlaczego. Chyba dlatego, że nie potrafiłam mówić. Tak mocno zamykałam się w swojej stracie, że bardzo chciałam o tym mówić, ale nie umiałam. Kobiety, które do mnie przychodzą, często są w stuporze – osłupieniu wynikającym z silnego bodźca zewnętrznego – i też nie potrafią mówić. Ja je tego uczę. Uczę mówić o stracie. Uczę, że mają prawo mówić, że mają się nie wstydzić mówić o tym, co czują. Daję przestrzeń, żeby inni mogli mówić o swoim cierpieniu. Moja historia jest podobna. To, że zająłem się tematem dzieci utraconych, też wynika z osobistego doświadczenia. Moja siostra poroniła i zwróciła się do mnie po pomoc. Pytała, co ma w tej sytuacji robić. Nie umiałem jej pomóc, nie wiedziałem… Bo tego się nie wie. Tego też w seminarium nie uczą. Zacząłem szukać pomocy dla siostry i z przerażeniem odkryłem, jak mało my, księża, wiemy na temat dzieci utraconych. Na temat procedur, tego, do czego rodzice mają prawo, jak to wszystko zorganizować. Starałem się jak najdokładniej zgłębić temat. A potem to już lawinowo poszło. Kolejne osoby zaczęły mnie sobie polecać jako księdza, który potrafi pomóc w tej sytuacji. Pewnie podobnie to wygląda w świecie psychologów. Psychologów zajmujących się tematem dzieci utraconych jest mało albo w ogóle się nie wie, że są. Zauważył ksiądz, że w seminarium tego nie uczą. Na psychologii też nie. Nie uczono nas, czym jest śmierć i jak o śmierci powinno się mówić. I jak się w ogóle ze śmiercią pracuje. Teoria – definicja śmierci i to, w jaki sposób ona może działać na człowieka – oczywiście była. Mówiliśmy, w jaki sposób człowiek może funkcjonować po śmierci mamy, bliskiej osoby, małżonka. Ale dziecko? To temat tabu! Dopiero w pracy zdałam sobie sprawę, że przez pięć lat studiów nie padło słowo na temat śmierci dziecka. Kompletnie nic. Zero. My jako psycholodzy nie wiemy, co możemy powiedzieć. I to jest okrutne, bo nie wiemy, co się mówi w obliczu śmierci. Nie wiemy, że się powinno powiedzieć: „Przykro mi”, że to jest naturalne, że nic złego się wtedy nie dzieje. W obliczu śmierci w zasadzie nie wiadomo, co powiedzieć. My, specjaliści, też tego nie wiemy. Reakcje księży są najczęściej dwojakie. To znaczy prawie zawsze się to wiąże z niekompetencją. Ale można to zrobić jeszcze empatycznie albo nieempatycznie. Tak właśnie jest. Ja akurat mam to szczęście, że w rodzinie mam dwóch wujków księży. Mama do nich zadzwoniła i oni wszystko zorganizowali. Zresztą dobrze się czułam, że to wujek żegna moje dziecko. To było takie rodzinne. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, jak by wyglądała sytuacja, gdybym musiała się zwrócić do obcego kapłana. Jaki ten świat byłby jeszcze bardziej niedostępny. Wracając jednak do żałoby po stracie dziecka: czy według pani to ma znaczenie, na którym etapie ciąży się traci dziecko? Czy przed narodzinami, czy po narodzinach? Proszę sobie wyobrazić, że udzieliłam już bardzo wielu wywiadów na ten temat i to pytanie zawsze pada jako pierwsze! Wie pani dlaczego? Nie wiem! Jestem przekonany, że to dlatego, że rodziny, które próbują pomóc, najczęściej bagatelizują sprawę. Dokładnie tak! „Ale to nie ma znaczenia”, „To za wcześnie”, „O co ci chodzi?”. Więc my chyba też dlatego pytamy, próbujemy ocenić, czy to ma znaczenie czy nie. Tyle że my sami, zadając to pytanie, automatycznie bagatelizujemy sprawę. Bardzo często słyszę: „Naprawdę? Ósmy tydzień? Jeszcze nic nie widać”. I zawsze to muszę tłumaczyć. I to jest już po prostu jak zdarta płyta: a jakie to ma znacznie, który to był tydzień? Wiadomo, czasy się zmieniły – to jest coś, co należy zawsze powtórzyć. Że nasze babcie, nasze mamy nawet nie wiedziały, że były w ciąży i ją straciły. Spóźniał się okres – okej, to się zdarzało. Nie było sprzętu do USG, nie było bicia serca. I to była któraś ciąża z kolei. Nie zawsze wyczekiwana. Poziom śmiertelności był znacznie większy. Tak, poziom śmiertelności dzieci, noworodków, kobiet przy porodzie był inny. To były zupełnie inne czasy. Oczywiście wtedy też kobiety cierpiały, gdy straciły ciążę czy dziecko na którymś etapie. Ale nie można wartościować: ósmy tydzień, dwunasty, dwudziesty. Nie znamy całej historii. Nie wiemy, czy ta ciąża nie była po pięciu latach starań. Wymodlona, wybadana, sfinansowana kredytami, ogromnymi środkami, klinikami niepłodności. Co z tego, że ósmy tydzień, jak dla kogoś to już było dziecko, już miał swoją kropeczkę, już miał swoją fasolkę. I my nie mamy prawa tego umniejszać. To jest nasz błąd. Z punktu widzenia psychologa nie ma to najmniejszego znaczenia, na jakim etapie ktoś traci ciążę. Tylko w taki schemat myślenia wpadamy, że jakby to było później, byłoby gorzej. Muszę tu jednak podkreślić, że zawsze staram się to wybadać u moich pacjentów. Czy oni rzeczywiście traktują stratę jako ogromną tragedię, i wtedy otrzymują adekwatną pomoc, czy radzą sobie na zasadzie: poronienie, to tylko ósmy tydzień. Są i takie osoby, które w takiej sytuacji pochówku nie potrzebują i nie chcą. Nie mamy prawa niczego narzucać ani jednym, ani drugim. Tak naprawdę naszym zadaniem jest wybadać, opowiedzieć o wszystkich konsekwencjach, dać im możliwość. Często też rodzice nie wiedzą, że mogą pochować dzieci utracone nawet na bardzo wczesnym etapie. Moją rolą jest im to uświadomić. Czasem podczas rozmowy słyszę: „No ale moi rodzice powiedzieli, że jak będzie grobek, to będzie gorzej”. Gotuje się wtedy we mnie w środku, że ktoś z zewnątrz wie lepiej, co jest dobre dla tych ludzi… Nikt nie zadał im pytania, czego by chcieli, tylko mówią: „Nie, nie chowaj! Jak będziesz miała grobek, to ty tego nie zniesiesz!”. Gdy widzę, że ktoś się waha, nie jest pewien, zadaję pytanie: Czy gdyby to był dwudziesty trzeci tydzień i prawo do pochówku by już obowiązywało, to czy zorganizowalibyście pogrzeb? Bardzo często wtedy słyszę potwierdzenie. Odpowiadając na pytanie księdza: Nie. Etap ciąży nie ma znaczenia. Joanna Piątek-Perlak – psycholog okołoporodowy i mama po stracie dziecka. Od pięciu lat pomaga osobom, którym umierają dzieci na różnym etapie, przede wszystkim w ciąży. Prowadzi grupę wsparcia dla rodziców po stracie. Wspiera też pary, które rodzą ciężko chore dzieci i wcześniaki. Zajmuje się również pomocą psychologiczną dla par leczących się z powodu niepłodności. * * * Fragment książki "Życie ze stratą" (Wydawnictwo WAM).